Lato na dobre. Wraz z nim na ulicach naszych miastć plażowa moda (szczególnie w wydaniu kobiecym): prześwitujące bluzki, skąpe sukienki, obcisłe szorty, głębokie dekolty, tuby bez ramiączek, topy odsłaniające brzuch czy plecy… Kobiety odsłaniają coraz więcej swego ciała nie tylko przy okazji korzystania z kąpieli wodnych czy słonecznych – to fakt, któremu wielu przyklaskuje („wszak miło jest podziwiać kobiece wdzięki”), dla wielu staje się jednak nie lada problemem, bo oto z nachalną nagością obcych sobie osób możemy spotkać się w zupełnie nieoczekiwanym miejscu i okolicznościach. Odwracamy więc wzrok, z niedowierzaniem kręcimy głową – ale cóż, jakie czasy, takie obyczaje.
Niestety plażowa moda wdziera się również w kościelne mury. Dla proboszcza niejednej parafii, szczególnie wielkomiejskiej, jest to prawdziwy kłopot. O jego istnieniu możemy się zorientować między innymi z plakatów, które wiszą latem na drzwiach kościołów, i które sugerują, by na wizytę w świątyni przywdziać strój „godny”, a nie „swobodny”, oraz wyjaśniają, że „spódniczki mini, obcisłe legginsy, klapki, szorty, odsłonięte ramiona” to nie są elementy właściwego stroju na spotkanie z Panem Bogiem. Sami też niejednokrotnie zderzamy się z tym problemem, gdy na niedzielnej Eucharystii stanie obok nas skąpo ubrana parafianka, której nagie ramiona, uda czy plecy rażą w tych okolicznościach szczególnie mocno. Jak zorientować się, czy strój, który wybraliśmy/wybrałyśmy na niedzielną Mszę świętą, nie przekracza norm niepisanego, kościelnego dresscodu? Skąd wiedzieć, że nasz ubiór może być niestosowny? Dawniej normy obyczajowe były tak sztywne i powszechnie znane, że ludziom rzadko zdarzało się popełnienie faux pas w tej dziedzinie. Dziś matki i ojcowie zwyczajnie nie wiedzą, jakich zasad doboru stroju do kościoła uczyć swoje dzieci. Polegamy głównie na własnym wyczuciu i doświadczeniu wyniesionym z domu rodzinnego. Niektórzy –wzorem przodków- będą się starali ubrać w swoje najbardziej eleganckie części garderoby; dla kobiet często ważne jest, by wyglądać szczególnie atrakcyjnie; innym wydaje się, że wystarczy, by ubiór był po prostu czysty. Jeśli jednak traktujemy niedzielną Eucharystię jako dodatek do spaceru czy jeden z kilku punktów towarzyskiego lub rekreacyjnego programu na niedzielę – i gdy na dodatek jest gorąco! – może być nam trudno wybrać adekwatny strój.
Zachęcam więc gorąco: poznajmy zasady kościelnego dresscodu, by w najbliższą niedzielę nie popełnić ubraniowego faux pas! (Na marginesie dodam, że poniżej przytoczone zasady nie przedstawiają widzimisię autorki, lecz stanowią część ogólnie przyjętych, niepisanych norm etykiety. Zainteresowanych tematem zachęcam do poznania zawartości bloga Stanisława Krajskiego, autora kilku książek z dziedziny savoir vivre, m.in. „Savoir vivre w Kościele. Podręcznik dla świeckich”.
Adres strony: http://www.savoir-vivre.com.pl
OPCJA „ZERO SEKSU” (UBIÓR KOBIET)
Kobieta powinna przede wszystkim zadać sobie pytanie, czy jej strój nie działa prowokująco, czy nie powoduje skupienia na sobie uwagi innych osób poprzez nadmierne odsłonięcie pewnych części ciała. Szczególnie rażą w tym miejscu i okolicznościach: odsłonięte ramiona i pachy, nagie plecy, odsłonięte uda, zbyt głęboko wycięty dekolt. Jeśli kobieta zakładając strój wie, że wygląda w nim powabnie, atrakcyjnie (a wręcz seksownie) – to dla niej wskazówka, że prawdopodobnie ten ubiór nie jest odpowiedni do kościoła. Warto spojrzeć krytycznie w lustro i zapytać samej siebie, czy wyglądam niewyzywająco, czy jakiś fragment mego ciała (wymieniony wyżej) nie jest zbyt podkreślony. W razie wątpliwości warto zapytać przyjaciółkę, męża, narzeczonego lub inną zaufaną osobę, czy wybranym strojem nie uwypuklamy naszej kobiecości nadmiernie – w przeciwnym razie możemy niechcący stać się kłopotliwym źródłem rozproszenia dla stojących blisko nas parafian. Nie możemy ignorować faktu, że podkreślając naszą kobiecość ściągamy i rozpraszamy uwagę mężczyzn, którzy przyszli przecież do kościoła, by uczestniczyć w ofierze Chrystusa, a nie podziwiać kobiece wdzięki! Myśląc o innych, dajemy wyraz naszej wrażliwości.
Oto podpowiedź, czego szczególnie należy unikać:
• Sukienek i bluzek z odsłoniętymi ramionami i plecami (doskonałą opcją jest wzięcie lekkiego szalu, który można narzucić na ramiona);
• Spódniczek i sukienek mini (warto poradzić się kogoś, czy dana spódnica nie jest za krótka do kościoła);
• Zbyt głęboko wyciętego dekoltu;
• Krótkich spodenek/szortów;
• Bluzek nie zakrywających brzucha;
• Ubrań opinających ciało np. legginsów (do wąskich spodni można założyć dłuższą, luźną bluzkę, zasłaniającą biodra);
• Ubrań prześwitujących;
• Widocznej bielizny osobistej (modne ostatnio letnie bluzki zupełnie odsłaniają jedno ramię, na którym kobiety bez skrępowania demonstrują ramiączko biustonosza)
• Z innych względów (uszanowanie miejsca i celu spotkania) należy unikać zakładania bardzo swobodnego obuwia typu klapki czy japonki.
Przed kobietami wychowującymi córki stoi duże wyzwanie, by powyższe zasady przekazać dzieciom i kształtować w nich wrażliwości, która pomoże im świadomie dobierać strój do kościoła. Małym dziewczynkom wystarczy powiedzieć, że czegoś „nie wypada” ubrać na Mszę świętą. Warto mieć w szafie z dziecięcymi ubrankami przynajmniej jedną czy dwie niedzielne, odświętne sukienki – niezbyt kuse, z zasłoniętymi ramionami (zdarza się, że dziewczynki przychodzą w sukienczynach-szmatkach naprawdę nadających się tylko na spacer po plaży!) – i ubierać je córce właśnie na tę okazję. W nastoletnich dziewczętach, w których budzi się już kobiecość, warto pielęgnować delikatność i skromność oraz uświadamiać, że nieodpowiednim, niedbałym lub nieskromnym strojem mogą kogoś urazić, zszokować lub zgorszyć. Dziewczynki, które wyjeżdżają na obozy harcerskie i kolonie organizowane przez instytucje kościelne, wiedzą, że na wyjazd należy wziąć „odpowiedni strój na niedzielę”, przez co rozumie się na przykład odpowiedniej długości spódnicę i bluzkę zakrywającą ramiona i brzuch. Przychodzenie na Mszę świętą z gołym pępkiem nie wchodzi w grę.
BĄDŹ ODŚWIĘTNY W NIEDZIELĘ! (UBIÓR MĘŻCZYZN)
O ile w odniesieniu do stroju kobiet podstawowym aspektem, na który zwracamy uwagę określając jego stosowność bądź niestosowność w omawianych okolicznościach, jest nadmierne epatowanie kobiecością poprzez odsłonięcie lub uwypuklenie określonych części ciała, o tyle w odniesieniu do ubioru mężczyzn kryterium jego adekwatności będzie przede wszystkim jego odświętność. Nie wszystkim znane zasady savoir vivre określające, jaki powinien być letni strój mężczyzny udającego się do kościoła na Mszę świętą, są precyzyjne i jasne. Są one jednak bezwzględne: w świetle etykiety powinien to być garnitur, koszula – najlepiej biała z krawatem oraz półbuty! Szybko można się zorientować, że wielu mężczyznom w średnim wieku zasady te są zupełnie nieznane bądź ignorowane. Inaczej jest w pokoleniu starszych mężczyzn, którzy najczęściej nie rezygnują z garnituru i przychodzą na niedzielną Mszę świętą „pod krawatem”. Młodsi panowie wybierają nieformalną elegancję (coraz częściej także weekendową swobodę), do której powoli przywykliśmy. I najprawdopodobniej tak już zostanie, choć – kto wie – może powyższa wiadomość skłoni kogoś do zmiany przyzwyczajeń…
Pozostaje więc wskazanie tylko tego, co jest naprawdę kompromitującym przekroczeniem norm letniego kościelnego dresscodu. Będzie to przyjście na niedzielną Eucharystię w:
• Krótkich spodniach
• Klapkach, japonkach…
• Koszulce (w szczególności w T-shirt’cie bez rękawów)
WZAJEMNE ZALEŻNOŚCI
Na niedzielną Mszę świętą przychodzą osoby w różnym wieku, różnych stanów i o różnej wrażliwości, kształtowanej przez rodzinę, media, kontakty towarzyskie i zawodowe. Są na niej księża, którzy odprawiają Mszę świętą, spowiadają, zbierają ofiary na tacę, udzielają komunii; wśród wiernych znajdziemy siostry zakonne, osoby starsze, dorastające dziewczęta, ojców i matki z małymi dziećmi… Choć na Eucharystię przychodzimy wyłącznie dla Pana Boga i dla siebie, to wszyscy na siebie wpływamy, oddziałujemy, jesteśmy razem w naprawdę intymnych okolicznościach – jest to nasze wspólnotowe kontaktowanie się z Bogiem. Dlatego musimy szczególnie troszczyć się o to, by ten czas i przestrzeń były wolne od tego, co je może zakłócić lub znieważyć.
MAGDALENA MIELCAREK (artykuł ukazał się w miesięczniku parafialnym „Nasz Józefów” nr 6(31) czerwiec 2013)